Wyprawa na księżyc

To wydarzenie w sumie zainspirowało mnie do wrócenia do blogowania.

Wyszliśmy na spacer. Księżyc już zdążył się pokazać. I tak jak nigdy wcześniej przyciągnął wzrok Potomka. Mała rączka wskazała w górę i powiedział “TAM”. Po chwili ruszając przed siebie.

I bądź tu człowieku mądry i wytłumacz niespełna 2latkowi, że jednak w linii prostej to na księżyc jednak nie dojdziemy. Wylały się łzy rozpaczy. TAM TAM zawodził mój biedny Potomek pragnąc dojść na księżyc tu i teraz.

Nie wiem ile zrozumiał, ale po jakimś czasie przyjął, że niestety się nie da (przynajmniej wtedy) i dał się zaprowadzić do samochodu (oczywiście z obietnicą, że jak będziemy jechać to na pewno księżyc będzie widać).  I na szczęście tak było.

Wyprawa na księżyc

Niczym feniks

Przez ostatni rok przestałam myśleć o blogowaniu. Przyczyny były różne, ale straciłam potrzebę.

Ostatnio jednak kiedy spacerowałam z moim synem, doszłam do wniosku, że muszę gdzieś zapisywać to co się dzieje.

Bo wszystko tak szybko przemija. Dziecko zmienia się w tym wieku praktycznie z dnia na dzień. I jak tego nie zapiszę to po prostu zapomnę.

Nie chcę pisać pod starym adresem. Mam wrażenie, że ja z przeszłości jestem tak odległa do mnie obecnie, że po prostu tutaj też potrzebuję zmiany.

Czy wyjdzie nie wiem. Na razie mam wenę, co będzie później cholera wie.

Niczym feniks